Instalacja elektryczna

Jednym z najważniejszych elementów samowystarczalności była od samego początku elektryka. Po zakupie wszelkich urządzeń elektrycznych, zrobiliśmy rzetelny bilans elektryczny. Spisaliśmy wszystko co było na pokładzie i co zamierzaliśmy podłączyć do tej instalacji. Założyliśmy pewien margines i do tego dobraliśmy wstępną ilość paneli. Podchodząc do tego zadania, z racji z ograniczonego budżetu, projektowaliśmy system minimalistyczny. Po pięciu latach i ciągłych rozbudowach nasz bilans wymaga update’u bo mamy mocniejsze komputery, internet satelitarny i kilka urządzeń, których nie zakładaliśmy na początku.

Źródła prądu

Postawiliśmy na produkcję energii z wiatru i słońca, pozostawiając silnik jako awaryjne źródło energii. Generator wiatrowy – Silent Wind oraz 2x100W paneli słonecznych Phaesun. Teraz z doświadczeniami, które nabyliśmy po drodze kupilibyśmy więcej paneli w Europie, gdyż na Karaibach wydaliśmy dużo więcej. Generalnie jesteśmy bardzo zadowoleni z Silent Winda, bo świetnie się sprawuje przy silnych wiatrach, aczkolwiek zweryfikowaliśmy nasze podejście do produkcji energii kupując dodatkowy panel, żeby móc go wyłączać w nocy. W ciągu dnia prawie w ogóle go nie słychać, natomiast w nocy jest to bardzo męczące, gdyż jest zamontowany tuż nad naszymi głowami i nie da się spać. Silent Wind jest na pewno godny polecenia, ale dla żeglarzy z większym portfelem zdecydowanie polecam D400. Ma dużo niższy wiatr inicjacji, przez co jest jeszcze wydajniejszy no i dzięki 5 skrzydłom jest jeszcze cichszy.

Tak jak wspomniałam, powiększyliśmy bank solarowy na Martynice o panel 375W biface firmy Panda. Panel ten, dzięki wykorzystywaniu obu stron, produkuje energię ze światła odbitego od wody dając dodatkowe 20%. Zatem przy +/- 630W i generatorowi wiatrowemu około 10 rano mamy w pełni naładowane baterie. Niezwykle istotnym elementem naszej elektrowni słonecznej jest to, że wszystkie panele mają możliwość obrotu i ustawienia ich do słońca. Niektórzy uważają, że to jest niepotrzebne, inni śmieją się, że im by się nie chciało, jeszcze inni wiedzą, że już wstaliśmy, bo panele ustawione do słońca. Oczywiście należy dodać, że mówię tu o słońcu w tropikach. Dorzuciliśmy ten dodatkowy panel również dlatego, że na Atlantyku, przy płynięciu z wiatrem i przy sporym zachmurzeniu musieliśmy mimo wszystko włączać silnik, żeby się doładować. Teraz w Meksyku zastanawiamy się nad kolejnym panelem, ale to musi poczekać do wymiany baterii na Litowo – jonowe.
Zakładaliśmy też, że gdy nasza podróż przeniesie się w zimniejsze rejony, będziemy musieli zmodyfikować nasz system. Zdarzyło się to dużo wcześniej i znacznie bliżej równika. W Panamie dokupiliśmy przenośny generator spalinowy Hondy, bo w czasie pory mokrej było za mało słońca i zero wiatru, żeby się doładować.

Akumulatory

Bank baterii podzieliliśmy na 3: bateria startowa (75Ah), bateria do wyciągarki kotwicznej (270Ah) oraz baterie hotelowe (AGM 4x110Ah) połączone szeregowo. Po 5 latach podróży i po naszym ostatnim pobycie w marinie w Panamie, nasze baterie dostały mocno w skórę i niestety wielkimi krokami zbliża się ich wymiana. Chcemy przeskoczyć na baterie litowo-jonowe, ale nie całkowicie. O tym będziemy pisac w osobnym artykule.

Instalacja elektryczna

Nasz system elektryczny jest 12V, który łączy wszystkie urządzenia na stałe zamontowane na jachcie. Oprócz tego mamy inwerter 230V i mały inwerter 110V, który obsługuje doraźnie wszystkie narzędzia i sprzęty domowego użytku.
Dobrą praktyką przed wypłynięciem w daleką podróż jest wymiana kabli elektrycznych. Generalnie powinno się je bardzo dokładnie sprawdzać i wymieniać co 5 lat, zwłaszcza jeżeli nie są to specjalne kable cynowane. Nasza instalacja miała w momencie zakupu jachtu ok 3 lat, ale i tak w związku z wymianą baterii i instalacją nowych urządzeń, wymieniliśmy większość, a przede wszystkim wszystkie przewody o dużych przekrojach.

Share...🧡