Kolumbia: Agent, zło konieczne i kosztowne

Fajnie by było, gdyby chodziło o jakiegoś Bonda, albo inne Si-Aj-Ej. Nie, chodzi o taką przykrą instytucję agenta portowego, bez której do Kolumbii nie wpłyniesz i która sporo kosztuje, nie dając absolutnie żadnej satysfakcji, że wiesz za co zapłaciłeś. Generalnie nie jestem fanką narzekania i tu też nie będę tego robić. Chodzi o krótkie podsumowanie NASZYCH doświadczeń w czasie NASZYCH pobytów w różnych częściach Kolumbii. Byliśmy tam w sumie ponad 9 miesięcy, zarówno na kontynencie, jak i na wyspach. Krąży wiele legend, wiele informacji jest już przestarzałych. Może się to komuś przyda 😀

(stan na lata 2021-2022-2023)

Co robi agent?

Agent jest pośrednikiem pomiędzy załogą jachtu a wszystkimi urzędami, takimi jak: służby paszportowe, urząd imigracyjny (Migracion), urząd celny (DIAN), oraz służby sanitarne (ICA) i wreszcie Ministerstwo Obrony Narodowej (Ministerio de Defensa). Jego usługi obejmują pomoc w trakcie procedury wejścia i wyjścia z danego portu. Jeżeli zmieniasz departament, musisz zatrudnić nowego agenta. Agent nie jest odpowiedzialny za Twoją poprawność w stosunku do lokalnego prawa. To jest odpowiedzialność kapitana. Argument, że agent czegoś nie załatwił jest bardzo ważki i jeśli sprawa jest na ostrzu noża, zostanie szybko wyciągnięty przez władze. Nam na szczęście nic takiego się nie przydarzyło, ale było blisko. Kolumbijczycy są bardzo przyjaźni, chociaż urzędnicy potrafią być bardzo oficjalni i niechętni do ustępstw. Zdarzają się kary, które często kończą się… umorzeniem, bo przecież Kolumbijczycy to najmilsi ludzie na świecie😀.

Kiedy trzeba skontaktować się agentem?

Agenta trzeba zakontraktować przed wpłynięciem do Kolumbii. Takie jest oficjalne stanowisko kolumbijskich władz. Z doświadczenia wiemy, że można wpłynąć bez, o ile w ZARP-ie (czyli oficjalnym dokumencie wyjścia z poprzedniego kraju) figuruje inne państwo docelowe. Trzeba się liczyć z tym, że agent będzie przyznany z urzędu i nie będziesz miał możliwości negocjacji ceny usług.

Jak to wygląda na miejscu?

Procedura wejścia

Zarówno w Barranquilli (Puerto Velero) jak i San Andres, agent organizował przyjazd oficjeli, którzy wzięli nasze paszporty. Paszporty wróciły podbite następnego dnia. Barranquilla jest portem komercyjnym i nie mają uproszczonych procedur dla jachtów, w związku z tym dokumentacja sanitarna była dość obfita, wypełniana na miejscu przez urzędnika, który przeprowadzał ze mną wywiad. Oprócz standardowych pytań zapytał mnie o stan szpitala, ilość trupów z kostnicy, świeże jedzenie (wliczając w to żywe zwierzęta) w spiżarni, deratyzację i czy nie ma epidemii na pokładzie. Myślałam, że chodzi o Covida, ale to ich nie interesowało. Chodziło o żółtą febrę, tyfus. Sprawdzono nam żółte książeczki szczepień pod kątem żółtej febry.

Standardowo zapytano nas o broń, alkohol i papierosy. Oczywiście nie interesowały ich otwarte butelczyny, tylko towar na ewentualny handel. Po naszym gorącym zapewnieniu, że nic nie wieziemy z Aruby, bo na Arubie wszystko drogie i kto by tam cokolwiek stamtąd woził, urzędnik kiwnął głową i zaznaczył w papierach, że jesteśmy zupełnie dla niego nieinteresujący. Nikt tego również nie sprawdził. Tak zupełnie szczerze, to żaden z nich nawet naszego jachtu nie widział.

agent, agenci
Permiso de Permanencia – czasowy import jachtu do Kolumbii

Na San Andres zostaliśmy dodatkowo obciążeni podatkiem turystycznym w wysokości 25USD za osobę (dziecko 12 lat – też). Nasz agent próbował wyciągnąć 35USD za osobę. Miał pecha, bo przeczytaliśmy w ich oficjalnej locji, że do 2025 roku obowiązuje oficjalna taryfa w wysokości 25USD za osobę! Na nasz szczery, acz sympatyczny protest, powiedział z rozbrajającym uśmiechem, że on “chętnie przyjmuje napiwki”, na co Marcin, z równie rozbrajającym uśmiechem powiedział, że on “równie chętnie przyjmuje zniżki i rabaty”. Tyle sobie pogadali, uścisnęli rączki i skończyło się na 25USD za osobę.

Załatwienie TIP, czyli czasowego importu łódki, który jest obowiązkowy przy pobycie powyżej 5 dni – kontynent, 2 tygodnie – wyspy San Andres, trwało w naszym przypadku 3 tygodnie w Barranquilli. Natomiast w San Andres nigdy nie dostaliśmy dokumentów, a byliśmy tam prawie 3 miesiące. Potwierdzenie prawidłowo przeprowadzonej procedury skutkuje w dokumencie zwanym Permiso de Permanencia, wydanym przez Ministerio de Defensa. Z tą prawidłowością to bywa różnie. Według kolumbijskiego ministerstwa obrony nasz jacht jest aluminiowy, ma 1.83 szerokości i metr zanurzenia. Cóż… czasem ten metr zanurzenia byłby mile widziany 

Procedura wyjścia

Agent zabiera paszporty do urzędu imigracyjnego, następnego dnia przywozi paszporty, ZARPE i podpieczętowaną listę załogi. Cena umówiona, która miała wynieść 50USD skoczyła nagle do 100USD – tak było w Cartagenie, na San Andres musieliśmy wziąć nowego agenta, który zażyczył sobie na szczęście tylko 35USD. Agent powinien oficjalnie wypisać jacht z rejestru jachtów czasowo importowanych, ale nigdy nie dostaliśmy żadnego potwierdzenia, że coś takiego nastąpiło. Przy kolejnym pobycie nie mieliśmy z tego powodu żadnych kłopotów, więc trudno powiedzieć czy to nastąpiło, czy to może nie takie ważne, czy może ich system wymiany informacjo pomiędzy departamentami nie jest zbyt szczelny. Może wszytko na raz.

Nasz agent w Cartagenie okazał się oszustem. Wyłudził pieniądze nie tylko od nas, ale i od naszych przyjaciół oraz nie dostarczył wymaganych dokumentów. Problem w tym, że urzędników i inne służby nie obchodzi to czy twój agent jest oszustem, to ty musisz dopilnować żeby wszystkie dokumenty znalazły się u ciebie na czas. Przestrzegamy przed nim, zainteresowanym nazwisko udostępnimy w prywatnej wiadomości. Nie chodzi o to żeby tu kogoś straszyć, bo nikt tych dokumentów przesadnie nie sprawdza, ale trzeba mieć świadomość.

Koszty

  • ceny agentów się różnią i to dość znacznie. Od 70USD na San Andres do 600USD na kontynencie. Niektóre mariny chwalą się tym, że jak u nich zostaniesz miesiąc to nie musisz płacić za agenta. W Puerto Velero niedaleko Barranquilli też się tak chwalili, ale ostatecznie zapłaciliśmy 220USD ukrytych w kosztach załatwiania dokumentów, za które oficjalnie nic się nie płaci. W Cartagenie (za obsługę wewnętrzną, międzydepartamentalną zażądano od nas wstępnie 50USD, skończyło się na 100USD). Koszt agenta najlepiej ustalić przed jakimikolwiek działaniami z jego strony i najlepiej to zrobić w jakieś formie pisemnej (Whatsapp jest powszechnie w użyciu, można też mailem).
  • W niektórych miejscach trzeba zapłacić podatek turystyczny (25USD od osoby, przy czym zdarzyło się nam, że agent, pomimo cen oficjalnych, chciał od nas 35USD od osoby.
  • Zarpa wewnętrzna to koszt od 10USD w Barranquilli, do darmowej na San Andres.
  • Koszt agenta przy żegludze pomiędzy departamentami Kolumbii – 50USD (koszt ten miał obejmować obsługę wejścia i wyjścia, agent doliczył sobie jeszcze 50USD po tym jak zabrał nasze paszporty, przed tym agentem przestrzegamy)
  • Zarpa wyjazdowa (plus obsługa paszportowa) w Cartagenie miała być w cenie agenta, kosztowała nas dodatkowe 50USD. W San Andres jest wliczona w koszt agenta za całościową obsługę wejścia i wyjścia, 70USD.

Podsumowując

  • agent w Kolumbii jest konieczny. Trzeba go załatwiać zanim się wpłynie na wody terytorialne, ale… jeżeli musisz się zatrzymać awaryjnie, to nie musisz mieć agenta i zostaje ci on przyznany przez Port Control (przećwiczyliśmy to na San Andres)
  • agent działa tylko w obrębie jednego departamentu, przy zmianie departamentów trzeba zatrudnić nowego agenta.
  • agent nie jest twoim prawnym reprezentantem, ani nie jest odpowiedzialny prawnie za dostarczenie dokumentów na czas.
  • Zarpa, czyli dokument wyjścia, jest konieczny nawet jeśli przemieszcza się pomiędzy kolumbijskimi portami. W niektórych miejscach np. San Andres, nie da rady opuścić portu bez ważnej Zarpy, każda łódka wpływająca i wypływająca jest kontrolowana przez Aeronaval. Brak takowego dokumentu wiąże się z abordażem Coast Guardu i odeskortowaniem z powrotem na kotwicowisko (z tego co wiemy, nie kończy się to żadną karą)

Nasze rekomendacje:

  1. nigdy nie płacić z góry
  2. nigdy nie płacić z góry
  3. płać jak już będziesz miał dokumenty podstemplowane i w ręku, bo można nigdy nie zobaczyć swoich dokumentów
  4. zanim zdecydujesz się na agenta, sprawdź czy ma ważną licencję (na San Andres okazało się, że nasz agent, przydzielony nam zresztą przez Port Contol, nie odnowił licencji podczas naszego pobytu i musieliśmy wziąć nowego i znowu zapłacić)
  5. powiedz z góry, że będziesz chciał/-a rachunek za wszystkie usługi
  6. nie zgadzaj się na dodatkowe opłaty, Kolumbijczycy są bardzo mili, agenci też! ale nie przepuszczą możliwości zarobienia kilku dolarów extra. Jeżeli Twój budżet na to pozwala to super, bo chociaż ludzie w Kolumbii zarabiają miliony, to nadal tylko w rodzimym peso.

Keep up to date with our monthly newsletter

Select list(s):
We keep your data private and share your data only with third parties that make this service possible. Read our Privacy Policy.
Share...🧡

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *