Samopomoc żeglarska, Żeglarze

Samopomoc żeglarska

Huragan Lidia wali na nas pełną parą. Od dziś już prawie na pewno wiadomo, że przejdzie bardzo blisko nas, więc wszyscy zajęci przygotowywaniem łódek na wiatr, fale i deszcze. I tak mnie jakoś wzięło, żeby parę słów napisać o żeglarzach i o tym jak sobie pomagają, bo to nie jest takie oczywiste.

Żyjąc na wodzie, przy wszystkich niebezpieczeństwach, na które jesteśmy narażeni od strony wody jak i pogody, musimy sobie jakoś radzić. Żeglarze wymieniają się wiedzą i doświadczeniem, ale też chętnie sobie pomagają. W tzw dawnych czasach, kiedy zaczynaliśmy swoją przygodę z żeglarstwem, taka bezinteresowna pomoc była zupełnie normalna. Normalnym było wyjście na pomost żeby odebrać cumy, normalnym było wejść na czyjś pokład jak się zobaczyło, że lina się przetarła, albo coś się dzieje czemu można szybko zapobiec. Sami wiele razy sami grzaliśmy przez pół kotwicowiska, żeby ściągać z rafy. Marcin nawet ostatnio wskoczył do wody w marinie z krokodylami, żeby ratować inny jacht z awarią silnika przed wpadnięciem na kamienie. Pomagamy kiedy widzimy, że ktoś tej pomocy potrzebuje, a nie wtedy kiedy dopiero poprosi. I wszyscy żeglarze też tak robią.

Prawie wszyscy

Prawie, bo trochę się pozmieniało. Wydaje mi się, że to przez to, że żeglarstwo się bardzo  spopularyzowało. Co nie jest złe, bo ewidentnie poszła w świat myśl, że jak chcesz, to możesz. Z drugiej strony trochę jest mniej celebrowania żeglarstwa. Tej całej podniosłej otoczki. Myślałam, że może to różnice kulturowe, jednak “starej daty” żeglarze z różnych zakątków świata zachowują się podobnie. Podobnie zachowują się żeglarze ujeżdżający trudne wody. Oni wiedzą, że sami też mogą potrzebować pomocy. 

Płynąc sobie przez ten świat spotykamy bardzo wielu świeżych żeglarzy. Niektórych nawet mieliśmy okazję przyuczać do nowego życia. O ile normalną sprawą jest płacenie za naprawy, remonty, czy ekspertyzy lub naukę, o tyle zwykła pomoc w nagłym przypadku absolutnie nie powinna w żeglarskim świecie nawet ocierać się o pieniądze. Zimne piwo, lub kolejka rumu? Tak! Ale nic więcej. Ludzie przenoszą na wodę zachowania z lądu, gdzie za wszystko się płaci, lub chociaż tipuje. Spotykam to często u nowicjuszy, bo im najczęściej się wydaje, że są winni komuś coś więcej niż uścisk dłoni. Słyszę, że jest im głupio poprosić o pomoc. Tłumaczenia są różne: od takich, że “a co ja będę zawracał ci głowę“, po “nie będę się prosił“.  

Pamiętam jak szkoliłam dzieci na obozach żeglarskich, to jednym z ważniejszych punktów było młodych żeglarzy dzieci etykiety żeglarskiej oraz zasad normalnego żeglarskiego zachowania. Mam jednak wrażenie, że takich rzeczy już się nie uczy, zwłaszcza na kursach dla dorosłych. A szkoda! wszystkim byłoby łatwiej. 

Teraz w Meksyku, na nowym Oceanie, w nowym środowisku żeglarskim, oczy mnie cieszą, bo znowu jest to zupełnie normalne, że żeglarze sobie pomagają, bez wahania i natychmiast. Bezinteresownie, w myśl zasady, że nie ma czegoś takiego jak za dużo dobrej karmy.

Yo-Ho
z przedhuraganowym pozdrowieniem
wracamy do przygotowania siebie i innych łódek dookoła nas
bo H-Lidia chyba nie żartuje

Edit: Huragan Lidia zszedł na ląd jako huragan kategorii 4. Mieliśmy dużo szczęścia, nic nam się nie stało, łódka też cała. Pozdrawiamy

Keep up to date with our monthly newsletter

Select list(s):
We keep your data private and share your data only with third parties that make this service possible. Read our Privacy Policy.
Share...🧡

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *