Kolumbia: Raj samochodziarzy
Z serii „Fotografie z podróży”
Przez te lata podrożowania nazbierało nam się sporo mini opowiastek. Coś a la „…a pamiętasz jak?” przy oglądaniu starych zdjęć. Gdzieś uchwycone ulotne zachwyty, często ze słabym zdjęciem, ale za to z historyjką. Ostatnio opowiadaliśmy coś naszym przyjaciołom i po kilku godzinach bajdurzenia dotarło do nas ile tego mamy. Może i Wam się spodobają…
Dziś: Marcin o samochodach

Dawno temu, w odległej galaktyce, wróć…. nie każdy o tym wie, ale zanim wybrałem życie żeglarza, zamieszkałem na jachcie, jedną z moich głównych pasji było topienie naszego Land Rover’a po klamki w błocie. Po klamki, wycieraczki, po dach. Generalnie im gorzej, tym lepiej. Teraz, mimo, że od ponad czterech lat nie posiadam już samochodu, nadal kręcą mnie cztery kółka. Szczególnie te stare, te klasyczne, a jeszcze szczególniej 😉- te terenowe, stare i klasyczne.
Pod tym względem Kolumbia jest rajem na ziemi. Ilość klasycznych Willys’ów, Toyot czy Jeepów, które tu jeżdżą jest oszałamiająca. A najbardziej niesamowite jest to, że te samochody nadal funkcjonują i to nie jako zabytki wyciągane z garażu na zloty klasyków, ale jako samochody codziennego użytku – wożą turystów, towary, zwierzęta. Kolumbijczycy, ale nie tylko oni, bo generalnie mieszkańcy Ameryki Południowej i Centralnej mają ogromną potrzebę dekorowania wszystkiego, malują swoje pojazdy kolorami, które w Europie przeznaczone są dla ekstrawaganckich pojazdów. Tu w zasadzie ogranicza ich tylko ilość barw w spektrum światła. Samochody, nie dość że pięknie odmalowane, to jeszcze wyczyszczone, wypolerowane i do tego z obowiązkowym sprzętem grającym rozkręconym na maxa w rytmie salsy.
Pojazdy, wehikuły, samochody, jeździdełka kolumbijskie
Zresztą, zobaczcie sami jakie cudeńka można zobaczyć w Kolumbii.