Bez przesady to tylko przesądy…

To, że żeglarze są przesądni wiadomo nie od dziś. Z kimkolwiek byś nie gadał, to jakiś przesąd prędzej czy później wypłynie w konwersacji. Mało tego, co kraj to nowy zestaw. W zasadzie jakby przestrzegać wszystkich przesądów, to człowiek nigdy by nie wypłynął. Wygląda to czasem całkiem śmiesznie, gdy w barze portowym omawiane są plany żeglarskie. Jeden ogłasza, że wreszcie wypatrzył okno pogodowe i płynie, na to drugi, z lekką konsternacją dopytuje… „w piątek?” Na co tamten wrzuca mózg na wysokie obroty, bo czy chodziło mu o to, że z pogodą coś nie tak? Czy coś pominął? A może gdzieś ktoś coś wie, czego on nie wie i zaraz za rogiem zje go kraken, albo dopadnie ten słynny biały szkwał. Można by pomyśleć, że żeglarze są niespełna rozumu. Przesądów nie brakuje i jest z czego wybierać. W celu naukowego zobrazowania tematu z czym mamy tu do czynienia, przedstawiam listę wybranych, zasłyszanych i zupełnie szalonych przykładów….  

zawsze wiedziałam, że banany są niebezpieczne
  • Gwizdanie – sprowadza wiatr 
  • Gwizdanie pod wiatr – wywołuje sztorm
  • Moczenie nóg – katastrofa 
  • Ziemia na pokładzie – idziesz na dno
  • Kobiety na statku – diabelski balast, ale za to…
  • Naga kobieta przywiązana do masztu już całkowicie akceptowalna, stąd później galiony na dziobach statków często były rzeźbami nagich kobiet, by zawstydzały fale (i okazuje się, że wcale nie musi być dziewica) 
  • Anglicy nie startują w morze w piątki … 
  • Hiszpanie nie patrzą na morze w pierwszy poniedziałek kwietnia i drugi sierpnia
  • Zmiana nazwy jachtu – dramat na własne życzenie
  • Walenie po mordach przed wyruszeniem – na dobry początek i za pomyślny rejs
  • Tatuaże… ile się tylko zmieści na ciele i najlepiej każdy na inną tragedię.
  • Kapelusz za burtą – zawróć, już po tobie
  • Obcinanie włosów, golenie się – chyba tylko wariat się odważy
  • Żeglowanie w czwartek to jak plucie bogu burz, Thorowi, w twarz. (można by to rozważyć, pod warunkiem, że wygląda on jak Chris Hemsworth 🙂
  • Mieszanie herbaty nożem… szkoda gadać
  • No i wisienka na torcie:
    Banany – od dawna panował zakaz wnoszenia bananów na pokład, a najbardziej przerażały marynarzy statki przewożące banany i pod tym, z powodu osobistych uwarunkowań medycznych, podpisuję się obiema rękami i prawą nogą (lewą nie potrafię)*

*przyznaję alergia na banany to dość idiotyczna sprawa, zwłaszcza jak się mieszka na Karaibach, ale cóż… alergii się nie wybiera, a poza tym nie będziemy przecież ryzykować 😉 zaznaczam, że imć Banan z fotografii pojawił się u nas na pokładzie tylko do sesji zdjęciowej i został szybko zutylizowany w otchłani kapitańskiego brzucha…

Ci co dla przyjemności wychodzą w morze, dla rozrywki poszliby do piekła

He that would go to sea for pleasure, would go to hell for a pastime – stare żeglarskie przysłowie

Ostatnimi czasy zdarzyło nam się przepłynąć morze karaibskie w poprzek. Niby nic wielkiego, ale 4 dni trzeba było płynąć. Udało nam się z wiatrem, trochę pod prąd, ale generalnie bardzo przyjemnie. Tu jakiś szkwalik, tam stadko delfinów, pasy wodorostów, a od czasu do czasu jakiś żółw. Generalnie cudnie, dopóki nie natrafiliśmy na klapka typu japonka, nowiutki drewniany greting i wystający z wody czarny pal wysokości ok 2m, o średnicy na tyle znacznej, że nas przeraził. Gdyby to była noc, jak nic byśmy się na niego władowali, bo wątpię, żebyśmy taką kropkę na radarze potraktowali inaczej niż falę, nie mówiąc o tym, że radar jest włączany w interwałach 30-sto sekundowych, raz na 3 minuty i tylko po to żeby śledzić chmurki nocą. Nic nie widać i tyle.

Coś jest w tym żeglarskim wariactwie… słoneczko, cudna niebieska woda, białe żagle, i… cała masa niewiadomych czających się dookoła. Można się przygotować, można zabezpieczyć przed pogodą, zadbać o jacht, pilnie obserwować wodę dookoła, ale nadal jest tak wiele elementów nieprzewidywalnych, że pozostaje liczyć na łut szczęścia… a stąd niedaleko już do przesądów i innych sposobów poprawiania samopoczucia. Jedni kupują różne nowoczesne gadżety, inni mają swoje rytuały, zwyczaje i przesądy. Dla niektórych to ryzyko zamienia przyjemność w permanentny stres, z którym trudno żyć… stąd często na trudnych akwenach można korzystnie kupić dobry jacht, bo załoga nie dała rady.

Czy przesadzam? Raczej nie… Nie zamierzam szanownej publiczności straszyć, ale historii jest multum, niektóre komiczne, inne przeraźliwe. Nie bez powodu żeglarze od wieków snują Morskie Opowieści. Każdy kto pływa wie, że z morzem nie ma żartów. Wskakujesz do tego bębna maszyny losującej i liczysz na szczęśliwe dopłynięcie. Zatem jeśli komuś potrzebne jest drobne „czary mary”, przesądy i tajemnicze obrządki to nikomu nic do tego, bo żeglarstwo to sport najwyższego ryzyka – zapytajcie się swojego ubezpieczyciela. A swoją drogą żeglarze to wariaci 🙂

Yo-ho! 😉
White Dog Crew

Keep up to date with our monthly newsletter

Select list(s):
We keep your data private and share your data only with third parties that make this service possible. Read our Privacy Policy.
Share...🧡

Podobne wpisy